Mimo, że czas zabaw ponoworocznych dobiegł już
końca, pościć należy i pokutować, czynić czyny uczynne, muszę koniecznie wspomnieć o
tej niezwykłej tradycji, z której Wenecja słynie na cały świat.
O karnawale.
Początki weneckiego karnawału sięgają
prawie 1000 lat wstecz. Ówczesne władze Wenecji wprowadziły
trwający kilka tygodni czas imprez, tańców i radości, by
mieszkańcy, zwłaszcza ci najubożsi, podług starorzymskiej zasady
"chleba i igrzysk", mogły wyszaleć się na zapas i
zapomnieć o troskach dnia codziennego. Stroje i maski gwarantowały
anonimowość, na jakiś czas zanikały podziały na lepszych i
gorszych, biednych i bogatych. Bramy piekła zamykano na klucz,
konwenanse chowano do szuflady – całe miasto oddawało się
entuzjastycznie hulankom i swawolom.
Współczesne obchody karnawału są
zdecydowanie bardziej cywilizowane od "staroweneckich".
Przez te kilka wyjątkowych tygodni ulice miasta przemierzają tłumy
przebierańców w kolorowych kostiumach i maskach, na placach
odbywają się koncerty i pokazy ulicznych artystów (żonglerzy,
połykacze ognia itd), można spróbować swoich sił w konkursie na
najpiękniejszą maskę czy też przy pomocy wędrownych makijażystek
upiększyć swe oblicze nietypowym ornamentem.
Najpiękniejsze są oczywiście maski, które można kupić praktycznie na każdej ulicy. Od tych najprostszych po niezwykle dopieszczone i dopracowane dzieła sztuki.
Maska z Hello Kitty |
A to niektóre z postaci, jakie można było spotkać na ulicach Wenecji.
Jedna z młodszych uczestniczek weneckiego karnawału. |