sobota, 27 października 2012

La Mente Comune, czyli zròb sobie Frankensteina

Jak już wspomniałam, w Padwie praktycznie wszyscy mieszkańcy poruszają się na rowerach. Po przyjeździe do miasta pojawia się zatem problem trapiący większość Erasmusòw - skąd wytrzasnąć w miarę tani i sprawny rower? Sposobòw jest kilka. 
Pierwszy, najbardziej parszywy i niestety popularny to ukraść. Osobiście, albo zlecić komuś trzeciemu, w fachu wprawionemu. A takich osobnikòw jest tu wielu, anonsują się na Facebooku oferując rowery po podejrzanie niskich cenach, już od 12 euro. 

Drugi sposób, ròwnie znany i ròwnie niecny to odwiedzić Giardini dell'Arena. Miejsce jest wyjątkowo urodziwe (park założony na ruinach starożytnego teatru rzymskiego, wzniesionego około 70 roku p. n. e) lecz okryte złą sławą. Wejście do parku obstawiają kolorowi biznesmeni wszelkiej maści, oferujący najròżniejsze towary, przede wszystkim jednak świeżo malowane rowery. 
Giardini dell'Arena



Trzeci sposòb, dla tych, ktòrzy kierują się sumieniem, nie portfelem, to udać się do lokalnych sklepikòw rowerowych, lub po prostu...zrobić sobie rower.
W desperackich poszukiwaniach sprawnej i niedrogiej bicicletty trafiłam do organizacji zwanej "La Mente Comune". Ich siedziba ukryta jest głęboko w jednym z padewskich parkòw. Organizacja zajmuje się produkcją ròżnego rodzaju Frankensteinòw, tworzeniem przedmiotòw użytecznych z tego, co zostało skazane na wysypisko śmieci. Prowadzą warsztaty z artystycznego rzemiosła (stołek+stołek=stolik), kreatywnego szycia oraz naprawy i rekonstrukcji rowerów. Każdy może zostać członkiem organizacji, wpłacić członkowskie 5euro i przystąpić do dzieła. 






Ciclofficina. Organizacja dostaje od miasta i ròżnych instytucji uniwersyteckich stare rowery, porzucone lub skazane na złomowisko przez swoich właścicieli. Te rowery trafiają do Organizacji, ktòra stara się je naprawić i przekazać w dobre ręce. 
W siedzibie Mente można kupić gotowy, "ożywiony" i nadający się do jazdy rower. Można także wybrać jeden spośròd nieboszczykòw i spròbować własnymi siłami tchnąć weń życie, wymieniając i dodając brakujące części. Co cierpliwsi mogą także zbudować rower całkowicie od podstaw - spośròd nieskończonej ilości rowerowych ram i korpusòw wybieramy ten, ktòry najbardziej nam odpowiada, i bawimy się w młodego mechanika montując kolejne elementy maszynerii. Pomocą służą wolontariusze roweromaniacy, ktòrzy potrafią naprawić i skonstruować nawet najbardziej wyrafinowane rowerowe mechanizmy. Każdy osoba, ktòra zostanie członkiem organizacji, może przyjść ze swoim rowerem w godzinach otwarcia. Wolontariusze pomogą naprawić usterki (za darmo) lub za drobną opłatą wymienić zepsute części. Części rowerowe ròwnież po transplantacji z innych pojazdòw :)

















"La Mente Comune" organizuje również warszataty dla członków organizacji, podczas których można poznać od A do Z działanie roweru i nauczyć się go samodzielnie naprawiać. Najbliższe warsztaty  już 10/11:)





piątek, 26 października 2012

Rowery, rowerki, rowerątka

   Wszyscy, ale to wszyscy bez wyjątku, począwszy od najmłodszych użytkownikòw tròjkołowych, puchatkowych rowerkòw, a skończywszy na staruszkach w stadium zaawansowanym, poruszają się na rowerze. Padwa nie jest dużym miastem, uliczki są bardzo wąskie, a życie towarzyskie kręci się wokòł zabytkowego centrum, do ktòrego wjazd samochodem jest praktycznie niemożliwy (o czym przekonał się pewien polski autokar z Przemyśla, blokując na amen jedno z ciasnych, antycznych skrzyżowań:p). O miejscu parkingowym lepiej nawet nie marzyć. Z tego powodu rower jest najlepszym i najszybszym rozwiązaniem jeśli chodzi o przemieszczanie się po mieście.

  Pierwszy szok jaki przeżyłam to była ilość roweròw - są praktycznie wszędzie, przy większości sklepòw, kawiarni i placòw można znaleść parking rowerowy. Miasto postarało się też o ścieżki dla rowerzystòw - na ulicach, nawet tych najwęższych, wyznaczono pasy dla dwòkołowcòw.

   Co do Włochòw za kierownicą - prawdą niepodważalną jest, że jeżdżą jak szaleni, trąbią jak słonie na rykowisku, a jeśli nie trąbią to krzyczą, tudzież trąbią i krzyczą jednocześnie (najpopularniejsza i najbardziej lubiana opcja, tak sądzę). I nie ma się im co dziwić, bowiem muszą dzielić ulice z watahą rowerzystòw, ktòrzy z upodobaniem łamią wszystkie istniejące przepisy drogowe.

- Czerwone światło?  - Szybko, szybko, zdążymy przed samochodem!(pomyślało 20 rowerzystòw na skrzyżowaniu);
- Chodnik o szerokości 1 m?  - Eee tam, jakoś się zmieścimy;
- Jednokierunkowa z zakazem wjazdu? - Co, że niby JA tu nie wjadę?!

   Przyznaję otwarcie, że jazda rowerem po Padwie trochę mnie z początku przestraszyła (w Krakowie problematyczni bywają tylko piesi i pòłtora metrowe koleiny) jednak szybko wpadłam w rytm i nurt padewskich uliczek. I przyznaję, że choć z zewnątrz ruch drogowy wygląda jak dobrze podchmielony wenecki karnawał, to w tym szleństwie jest metoda - stłuczki i wypadki zdarzają się naprawdę rzadko :)

Jeden z wielu przepełnionych parkingów rowerowych w Padwie



Parking rowerowy przed akademikiem

Parking rowerowy przed akademikiem cd.

Co w Padwie piszczy, czyli o mieście słów kilka



   Tytułem wstępu o mieście bajecznym i niezwykłym, w którym przyszło mi spędzić pół roku na wymianie studenckiej.

   Padwa jest miastem w pòłnocno-wschodnich Włoszech, w regionie Wenecja Euganejska. Położona jest niecałe 50 km od Wenecji, blisko Werony, Ferrary i Bolonii. Miasto jest typowo studenckie - spośròd 215 tys. mieszkańcòw około 60 tys stanowią studenci, co zresztą widać codziennie (lepiej: co wieczòr) na padewskich ulicach i placach. Nie jest to przypadek, bowiem w Padwie znaje się jeden z najbardziej prestiżowych i najstarszych Uniwersytetòw w Europie.

   Miejscowy Uniwersytet zwany "Il Bo" (co w tutejszym dialekcie oznacza: pod wołem) został założony w 1222 roku i przewinęło się przez niego wielu znanych i zasłużonych, w tym ròwnież kilku naszych rodakòw: Mikołaj Kopernik, Jan Kochanowski, Jeremi Wiśniowiecki czy Jan Zmoyski.
   Uniwersytet słynie przede wszystkim z wydziału prawa - ukończenie tego kierunku w Padwie jest na prawdę ogromnym prestiżem, padewscy prawnicy są rozchwytywani w całych Włoszech.

   Miasto jest niezwykle piękne i można zadurzyć się w nim od pierwszego spaceru. Uliczki są wąskie, kolorowe i zawiłe, ale dla osoby nieznającej miasta lub nie posiadającej naturalnego GPSu w mòzgownicy (patrz: autorka tego bloga:p) spacer po Padwie bez mapy jest jak przeprawa przez labirynt - długi, żmudny i kłopotliwy.









   Najsłynniejsze miejsca w Padwie to m.in. Capella degli Scrovegni (ze słynnymi freskami Giotta), Bazylika św. Antoniego, św. Justyny, Prato della Valle, Kawiarnia Caffè Pedrocchi, najstarszy na świecie uniwersytecki ogròd botaniczny i wiele innych.

Cappella degli Scrovegni - niepozorny budyneczek skrywa naprawdę imponujące wnętrze, freski Giotta pochodzące z XIV wieku (byłam, widziałam, polecam!).





Św. Antoni jest tu bezapelacyjnie najważniejszą postacią - zadedykowano mu przepiękną bizantyjską bazylikę (wzniesioną w miejscu grobu Świętego), ulicę (Via del Santo) oraz mnòstwo innych miejsc i instytucji w mieście. Kult trwa, a turysta odwiedzający Bazylikę może zaopatrzyć się w ròżnorodne gadżety z wizerunkiem Świętego. Moim osobistym faworytem jest śliniaczek ze Św. Antonim, do wyboru w odcieniach ròżu, bieli i błękitu. Niniejsze "cudeńko" można zobaczyć na zdjęciu poniżej.



Gadżeciarnia św. Antoniego

Śliniaczek ze św. Antonim ^^


Prato della Valle to największy plac w Padwie, jeden z największych we Włoszech i w Europie. Ma kształt elipsy, ktòrą wyznacza kanał napełniony wodą oraz 88 posągòw ustawionych w dwòch rzędach. Posągi przedstawiają słynnych mieszkańcòw i studentòw Padwy, wśròd ktòrych, o ciekawostko!, znajdują się ròwnież  dwaj kròlowi Polski (Stefan Batory i Jan III Sobieski). Czy rzeczywiście ci dwaj kròlowie studiowali w Padwie - tego nie da się stwierdzić w stu procentach. Udało mi się namierzyć i uwiecznić jednego z nich. W weekend Prato zamienia się w ogromny bazar pełen wszelkich rozmaitości.




Jan III Sobieski na Prato della Valle

Kawiarnia Caffè Pedrocchi zwana jest ròwnież Kawiarnią bez drzwi. Legenda głosi, że założyciel kawiarni, Signior Pedrocchi, miał jednego syna, zagorzałego moczymordę i warchoła. Ktòrejś zimowej nocy, po kolejnej balandze, syn wròcił do domu, lecz nie mògł dostać się do środka z powodu zamkniętych drzwi. Z typową dla upojonych alkoholem beztroską zasnął na wycieraczce przed drzwiami, lecz gdy rankiem ojciec otworzył drzwi, chłopak już nie żył. Od tego czasu Signior Pedrocchi postanowił, że drzwi jego kawiarni pozostaną zawsze otwarte, przez 24 godziny, by mògł ogrzać się w środku każdy nocny gość. Ta szczytna idea nie przetrwała do naszych czasòw, a kawiarnia zamykana jest przed pòłnocą. Miejsce ma również duże znaczenie historyczne.