czwartek, 1 listopada 2012

„Dottore, dottore, dottore del buso del cul, vaffancul vaffancul'' czyli chrzest bojowy nowych magistrów.


W Polszcze przyjęło się, że zakończenie edukacji na uczelni wyższej świętuje się duetapowo: najpierw świeżo upieczony magister, z dyplomem w ręku i uśmiechem szczerym jak milion dolarów, konsumuje uroczysty obiad z rodziną, a później upija się do nieprzytomności z przyjaciółmi. W Padwie oraz w innych miastach regionu Wenecja Euganejska celebrowanie ukończenia edukacji na uniwersytecie jest zdecydowanie bardziej skomplikowane!

Na początku jest stres, elegancki strój, obrona pracy dyplomowej. Później przychodzi nieziemska ulga i satysfakcja, gdy szanowna komisja składa gratulacje przypieczętowane tak długo wyczekiwanym uściskiem dłoni. A później, no coż, później zaczyna się zabawa...

Świeżo upieczony, padewski magister wychodzi promieniując szczęściem na dziedziniec przed budynkiem uniwersytetu, gdzie oczekują go rodzina i przyjaciele z wieńcem laurowym. Przy dźwiękach tradycyjnej przyśpiewki: „Dottore, dottore, dottore del buso del cul, vaffancul, vaffancul”(...tekst bardzo wulgarny, pomijam tłumaczenie:p), niejednokrotnie akompaniowanej przez miejscowych grajków, szczęśliwiec zostaje udekorowany laurem, wyściskany i zbombardowany gratulacjami. Po szczerym i oficjalnym preludium następuje część właściwa uroczystości.

Przyjaciele świeżo upieczonego magistra przebierają go w absurdalny strój (zwykle mężczyźni wdziewają sukienki, staniki, podkolanówki i szpilki, a kobiety stroje z gatunku Pippi Langstrumpf, Papy Smerfa lub zmęczonej życiem ladacznicy) i prowadzą do specjalnie przygotowanego miejsca pod budynkiem uniwersytetu. Tam, przyklejony do ściany, czeka ogromny plakat przygotowany przez przyjaciół „dottore”, zwany „papiro”. Na plakacie zamieszcza się karykaturę studenta-magistra oraz tekst, wymyślony wspólnie przez przyjaciół. Tekst jest rymowany, napisany bardzo małymi i niewyraźnymi literkami, opowiada o życiu i wpadkach już-ex-studenta. Tekst musi być możliwie najbardziej dowcipny i kompromitujący, gdyż podczas tradycyjnych „oczepin” obecna jest cała rodzina („czy pamiętasz jak na trzecim roku wróciłeś pijany i narzygałeś do kapci swojego dziadka?”) i sympatia („a Paola smacznie spała, gdy Katrina Cię podrywała”). Zadaniem „oczepywanego” jest przeczytanie całego wiersza spisanego na papirusie. Na głos! Jeśli student zająknie się lub pomyli – pije! W międzyczasie przyjaciele nie ułatwiają mu zadania. Obrzucają go jajkami, pomidorami, obsypują mąką, podkładają nogi....robią wszystko, by pod koniec czytania ich towarzysz był pijany jak bela, a wyglądem przypominał kompostownik.

Plakat zwany Papiro.



Po uporaniu się z niesfornym papirusem wszyscy zgromadzeni udają się do baru, w którym czeka szampan i przekąski. Zwykle magister nie ma czasu na zmianę stroju, idzie na własne przyjęcie umorusany jak czterolatek po zabawie w zupę.

PS. dziewczyny są o wiele sprytniejsze, zakładają na głowę czepki, by po tradycyjnych oczepinach móc doprowadzić się do względnego porządku.

Cała ceremonia przebiega w miejscu publicznym, także przechodnie mogą do woli przyglądać się zabawie.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz