piątek, 2 listopada 2012

W nawiasie z podwójną gwiazdką: Wszystkich Świętych all'italiana


Na zaduszkowy, długaśny weekend zrobiłam sobie urlop od Padwy i wybrałam się do miasteczka San Severino, w regionie Marche, oddalonego od mego miasta o jakieś 370 km. Wyprawa do San Severino – w praktyce kilkudniowe wakacje od wakacji – przypadła na czas Halloween i Wszystkich Świętych. Miejscowy cmentarz zadziwił mnie tak bardzo, że postawiłam zadedykować mu notatkę, odstającą od chronologii jak różowy kaktus na polu marchewki.

We Włoszech dzień Wszystkich Świętych wygląda podobnie jak w Polsce – tradycyjna wizyta na grobach, modlitwy za zmarłych. W dzień poprzedzający Święto obowiązuje post od pokarmów mięsnych, a ostatnimi czasy również szaleństwo Halloween, praktykowane przez dzieci, tzw. „dolcetto o scherzetto” (cukierek albo psikus). Zorganizowane bandy małych diabełków, czarownic, szkieletów i wampirków chodzą od skelpu do sklepu zbierając cukierki. Jeśli ktoś stawia opór i nie chce uraczyć słodyczami małych upiorów, grozi mu smrodobomba, petarda albo dziubnięcie plastikowymi widłami. Co ciekawe dzieci nie chodzą po prywatnych domach, a jedynie po sklepach.

Włoskie cmentarze (przynajmniej ten w San Severino) różnią się topografią od polskich nekropolii. Przypominają trochę starożytne katakumby, gdzie zmarli chowani byli w specjalnie wykutych wnękach mieszczących się w ścianie grobowca. Współczesne włoskie cmentarze wyglądają podobnie – bogatsi budują rodowe kaplice, a pozostali obywatele chowani są w niszach zamykanych płytą nagrobną.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz